DWA JUBILEUSZE KRAKOWSKICH FILATELISTÓW Część IV

                           DWA JUBILEUSZE KRAKOWSKICH FILATELISTÓW

                                               Część IV

            Pierwszy okres działalności Klubu Filatelistów w Krakowie   zapowiadał się wyjątkowo korzystnie i żywił nadzieję na szybki rozwój zarówno pod względem liczby członków jak i działań merytorycznych. Przede wszystkim od roku 1893 do połowy roku 1894 nawiązano wiele kontaktów z zagranicznymi organizacjami filatelistycznymi m. in. z klubem filatelistów w Pradze, Trewirze i Kopenhadze oraz pozyskano do współpracy członków korespondentów działających również w Paryżu, Lizbonie, Frankfurcie i Warszawie. Do czasu podjęcia wydawania własnego czasopisma czyli do stycznia 1894 roku organem urzędowym Klubu Filatelistów było czasopismo „Die Post” ( w literaturze podano „Austria Philatelist”). W czasopiśmie „Die Post” informowano od 1894 roku o istnieniu Klubu Filatelistów w Krakowie oraz wydrukowano ofertę handlową M.M Urbańskiego. Zarząd Klubu dbał o wyposażenie czytelni klubowej w literaturę i bieżącą prasę filatelistyczna. Z niedowierzaniem przeczytałem informację, że w końcu 1893 roku w czytelni Klubu znajdowało się 26 (!) periodyków zagranicznych abonowanych i przysyłanych przez redakcje zagraniczne.

            Poza M.M. Urbańskim, który w latach 1893 i 1894 pełnił funkcje sekretarza Klubu Filatelistów w Krakowie funkcje sprawowali: Stanisław Skąpski – przewodniczący Klubu i Władysław Ślatowski - zastępca przewodniczącego. Jednym z większych osiągnięć Klubu było powołanie w 1894 roku specjalnej Sekcji Wymiany którą prowadził Józef Hechter. W 1895 roku dołączyli do zarządu Klubu Władysław Hałatkiewicz – jako skarbnik oraz członkowie zarządu Władysław Harajewicz, Ludwik Merz, Witold Kuratowski i Zygmunt Gessner, a w 1896 rokuzastępcą przewodniczacego wybrano Juliusza Draka. Członkami Klubu zostali Erazm Józef Jerzmanowski (od 30 czerwca 1894 roku był Członkiem Honorowym za propagowanie polskiej filatelistyki w USA) oraz Zygmunt Regulski propagator Klubu na terenie Królestwa Polskiego. Pod koniec roku 1894 Klub liczył 38 członków z czego 18 było mieszkańcami Krakowa.

            Wymienionych zostało 10 nazwisk ludzi tworzący zarząd Klubu Filatelistów z których większość, a może nawet wszyscy, byli już doświadczonymi zbieraczami znaków pocztowych. Nie były to osoby z pierwszych stron gazet ale pracownicy różnych firm kupieckich, urzędów, związków i organizacji rzemieślniczych. Ludzie w różnym wieku, którzy z kolekcjonowaniem znaków pocztowych zetknęli się – jak sądzę – w latach osiemdziesiątych XIX wieku. Może to oznaczać, że w Krakowie w środowisku zbieraczy znaczków pocztowych w 1893 roku byli kolekcjonerzy o kilkudziesięcioletnich doświadczeniach.

Zapewne nigdy już się nie dowiemy co kolekcjonowano, w jaki sposób zdobywano walory, jak je przechowywano i co ze zbiorami działo się śmierci kolekcjonera. Bo jeśli sami zainteresowani nie przekazali żadnych informacji pisemnych o swoich zbiorach, nie zachowały się zapisy testamentowe, a rodziny nie skłaniały się   do kontynuowania tradycji kolekcjonerskiej to wysiłek i pasja kolekcjonerska jednego z członków rodziny poszły w zapomnienie i to w krótkim czasie, a zbiory uległy rozproszeniu, a nawet zniszczeniu.

Jedyną nadzieję, aby poznać doświadczenia kolekcjonerów, należy pokładać w „zbieraczach pamiątek, przedmiotów i dykteryjek” jakich w Krakowie było sporo i którzy zachowali wspomnienia o ludziach i ich pasjach. Takim zbieraczem, gawędziarzem i publicystą był Stanisław Broniewski autor m. in. książki „Igraszki z czasem”. W książce tej opisuje   historię rodziny Fenzów, zacnych właścicieli sklepu w którym był Skład towarów galanteryjnych i norymberskich, tapet, dekoracji i sztukateryi, maszyn do szycia, Perfumeryi, Zabawek dziecinnych, Kaloszy, Płaszczów i wszelkich przyrządów gumowych, Nasion, Przyborów do haftu, do robót kobiecych, do podróży, do stroju dla Pań i Panów, nakoniec najróżnorodniejszych drobiazgów jak głosiła reklama sklepu. Sklep mieścił się w Krakowie Rynek 8. Wilhelm Fenz, właściciel sklepu, poza wieloma funkcjami które pełnił w krakowskich organizacjach społecznych był również zapalonym   zbieraczem znaczków pocztowych. O tej pasji St. Broniewski pisze tak: Wilhelm Fenz miał jeszcze trzeciego konika – filatelistykę, i to dość dziwnie pojętą. Zbierał znaczki na kilogramy. Nie żeby wykupywać Murzynków. Była bowiem modna akcja prowadzona przez misjonarzy i zalecana w piśmie „Murzynek”... Jednak pan Ferenz nie był ani podlotkiem, ani pomocnicą domową, przeto znaczki pocztowe zbierał dla siebie z zachowaniem szczególnego ceremoniału: w wolnych od zajęć społecznych chwilach obchodził zaprzyjaźnione sklepy śródmieścia – a mało było takich, z którymi nie żył w wieloletniej i serdecznej przyjaźni – i wypraszał u kasjerek ofrankowania handlowej korespondencji, rewanżując się niezmiennie jednym „sztolwerkiem” lub „roksdropem” ( nazwy ówczesnych cukierków – przyp. autora)....

....A gdy już nocne zaległości zostały odespane, rozpoczynało się nabożeństwo filatelistyczne. „Diusiulo” ( tak nazywała męża pani Klementyna – przyp. autora) zasiadał w długich białych kalesonach z fertającymi tasiemkami do dużego stołu i rozkładał na bibułach odmoczone w miednicy znaczki. Były to przeważnie znaczki o najpospolitszej relacji halerzowej, a później groszowej. Gdy podeschły, sprasowywał je paczkami po sto sztuk w ślusarskim imadełku, wiązał na krzyż kolorową nitką i wkładał do pudeł z hurtowych opakowań po grzebieniach, szczoteczkach do zębów, cygarniczkach lub portmonetkach. Pudła zaś wkładało się do ogromnego zamczystego kufra, wieko z wielkim hukiem zatrzaskiwało i zamykało na klucz. Prócz tego masowego tonażu były jeszcze albumy, prowadzone od lat osiemdziesiątych, w których gromadziło się znaczki z każdego, najbardziej egzotycznego kraju, ale przeważnie dorywczo i przypadkowo. Cały ten majdan miał być po śmierci kolekcjonera bezcenną schedą dla żony, dzieci i wnuków. Jakie były jego dalsze losy, trudno ustalić. W każdym razie kufer ów stał jeszcze za życia pani Klementyny i jakoś nie zanosiło się aby znalazł nabywcę.  

            Był to jeden z przykładów podejścia do filatelistyki, ale nie jedyny. Inni kolekcjonerzy tworzyli swoje zbiory w oparciu o   bardziej wyrafinowane poglądy na filatelistykę.

            Klub Filatelistów w Krakowie w latach 1897 – 1898 stanął pod znakiem zupełnie nieprzewidzianego kryzysu. Jeszcze pod koniec 1895 roku wprowadzono poprawki do statutu, które zaakceptowały ówczesne władze łącznie ze zmianą nazwy Klubu Filatelistów w Krakowie na I (Pierwszy) Polski Klub Filatelistów, a już w połowie 1896 roku Klub popadł w poważne tarapaty. Co stanowiło główną kość niezgody trudno dzisiaj orzec. Z jednej strony były to zapewne problemy finansowe i sprawy wydawania czasopisma „Polski Filatelista”, którego   właścicielem stał się   M.M. Urbański, a nie jak wcześniej Klub. Problemem była niska efektywność pozyskiwania członków. Być może sprawy finansowe oraz różnice w podejściu do sposobu wychodzenia z kryzysu zaważyły na rozłamie w krakowskim środowisku filatelistycznym. Faktem jest, że M.M. Urbański i Józef Hechter wystąpili z Klubu.   Urbański w grudniu 1896 roku przekazał redakcje czasopisma Wandzie Urbańskiej, a w 1897 roku   zaprzestał wydania czasopisma „Polski Filatelista”. Od 1898 roku wznowiono wydawanie czasopisma, a redaktorem został Józef Hechter.

Klub pod koniec 1897 roku liczył 15-23 członków z których większość była spoza Krakowa. Spotkania odbywały się poza dotychczasowymi miejscami czyli domem przy ul. św. Tomasza oraz lokalem na ul. Franciszkańskiej 1. Nowym miejscem spotkań był budynek przy ul. Kurniki 7, dzisiaj nieistniejący.   Po wycofaniu się większości członków z Klubu dokonano wyboru zarządu na rok 1898 w skład którego weszli : Władysław Ślatowski – przewodniczący, Juliusz Drak – zastępca i Zygmunt Gessner sekretarz.

                                                                                         Jerzy Duda

                                                                                    Koniec części czwartej